30.11.2012

Kasprowo - stacja wąskotorowa


Od kilku miesięcy zajmują mnie badania pozostałości po kolejce wąskotorowej na linii Michalin - Wojnowo. Pisząc o ciuchci obiecałam napisać kilka słów o stacji w Kasprowie.

Dziś dotrzymuję słowa.

Stację kolei wąskotorowej w Kasprowie znam, a raczej znałam bardzo dobrze. Jako dziecko latem często chadzałam z kolegami z podwórka wzdłuż torów  w poszukiwaniu poziomek i jeżyn. A przyznać muszę, że wzdłuż torów rosły najwspanialsze i najsłodsze owoce. Do dnia dzisiejszego nijak nie potrafię zrozumieć tego fenomenu. 
Wiedzieliśmy bardzo dobrze, kiedy lepiej nie wchodzić na tory, stać się nam więc nic nie mogło. Czasami tylko niespodziewanie w polu naszego widzenia pojawiała się jakaś zbłąkana drezyna, bądź kolejka ciągnąca wagony towarowe załadowane po brzegi towarem. 
Odległość dzieląca moje rodzinne Goncarzewy od stacji Kaspowo nie była zbyt wielka, toteż przy okazji zbierania owoców, docierając do stacji w Kasprowie znajdywaliśmy sobie powód do zabawy, skacząc i biegając po rozjazdach i torach kolejowych. 
To nie było zbyt mądre, bowiem czasem z takiej wycieczki ktoś z nas wracał ze skręconą kostką, czy potłuczonymi kolanami.
Do czego zmierzam... 
Poznałam tamte okolice bardzo dobrze, świetnie pamiętam tory, rozjazdy kierujące w różne strony oraz budynki stacyjne.
Dziś po tym wszystkim nie pozostało ni śladu...

Budynek stacji w Kasprowie(zeably.com)

10.11.2012

Opowiastka o tym, jak kiedyś kiszono kapustę




       Gdy umilkł gwar na polach a ostatnie wozy z kapustą zjechały na podwórka, w powietrzu czuć się dawał zapach mrozu. Świeże i rześkie powietrze dziwnie orzeźwiało znużone powieki. Wokół rozciągała się cisza.
Tylko wicher szalał pośród nagusieńkich gałązek i złośliwie rozrzucał na wpół zwiędłe liście. Pamiętam te wieczory bardzo dobrze. Mróz przechodził, wtedy jeszcze nieśmiało pośród drżących resztek zieleni. Tylko wyglądać pierwszych płatków śniegu, obłędnie kołujących w oczach  nieba.


5.11.2012

Jak to dawniej z ciuchcią bywało...

Nasza ciuchcia
Kolejka wąskotorowa, przemierzająca szlak biegnący na przełaj, przez pola buzujące złotem dojrzewających zbóż...
Przedzierająca się punktualnie przez deszcze i śniegi... 

Równomierny stukot kół, lekkie kołysanie...płytki sen.
Ciuchcia toczyła się zwykle z niewielką prędkością, nie spieszno jej było... bo i dokąd ?
Tu, w Goncarzewach, na ziemi należącej do państwa, przez lat wiele była jedynym środkiem transportu i łączności ze światem. To nią ludzie jeździli do Nakła, to ona zawoziła dzieci do kościoła w Sicienku. W końcu nią transportowano z PGR-ów buraki cukrowe, ziemniaki , zboże  itp.

Nasza ciuchcia, zdawałoby się nierozerwalnie wrośnięta w tutejsze krajobrazy, dziś już nie istnieje.

Tęskno mi do tych dni, w których moje zabawy na podwórku na moment zatrzymywał gwizd parowozu. Oczarowana patrzyłam, jak  dostojnie toczy się niewielka rozmiarami, ale ogromna duszą ciuchcia. Tęskno mi do widoku zjeżdżającej  kolejki...

Jestem jej cząstką, wciąż żyję, więc ...
No właśnie...

Ciuchcia ( www.tog-billeder.dk)