Śnieg zacinał
coraz mocniej, nasze bałwany ulepione wczoraj, sterczały drżące po pas w
zaspie.
Przez zamarznięte, otulone giezełkami okna, z bijącymi serduszkami
wyglądaliśmy sań na których tato - w gruby, barani kożuch i czapkę uszatkę
odziany - przyprowadzi nam do domu pachnącego gościa.