Choć już od kilku dni mamy kalendarzową wiosnę za oknami wciąż panoszy się zima, sypie śnieg i szczypie mróz...
Za tydzień Wielkanoc.
U mnie zrobiło się troszkę "kurkowo".
Pierwszą, heklowaną kurkę moje dzieci(wówczas jeszcze maluszki)dostały w prezencie świątecznym od naszej dobrej sąsiadki.
Zwykle, gdy chodziłam z nimi zanosić święconkę, Pani Lusia dawała im swój koszyczek, by zaniosły do poświęcenia.
W koszyczku zwykle poza tradycyjnymi przysmakami, lokowała drobne upominki dla Małgosi i Roberta.
Dziś ta jedna, stara kurka jest mi wzornikiem do tego, bym sama mogła wykonać całkiem nowe ocieplacze na świąteczne jajka.