17.01.2014

Zwyczajnie jestem

Odkąd pamiętam moim życiem rządziły sytuacje w których w danej chwili się znajdywałam, czasem z własnej woli i niefrasobliwości, innym razem z głupoty i niewiedzy. Znaczna część tych sytuacji jednak była zawsze poza moim wpływem i wolą. Urodzona w niewielkiej PGR - owskej wioseczce na Krajnie, rosłam w czasach psutych półek i kolejek za chlebem. Do szkoły oddalonej o 7 km od domu, zwykle chodziłam piechotą. Jedynym środkiem lokomocji tutaj była kolejka wąskotorowa, która nawiedzała naszą wioskę cztery razy na dzień.
Jako dziecko poznałam trud wysiłku fizycznego, razem z siostrami bowiem w wolnym czasie pomagałam rodzicom w oborze. Lubiłam bydlęta, były mi wtedy lepsze niźli ludzie. 


W szkole nauka nie szła mi dobrze, na każdy dobry stopień trzeba było mocno zapracować, nie tylko ze względu na moje ewentualne trudności w uczeniu, ale głównie z powodu mojego pochodzenia.
Tak trafiłam do dużej szkoły zawodowej, w mieście o którym wcześniej tylko słuchałam opowieści. Ukończywszy ją zakończyłam edukacje.
Wyszłam za mąż, przyszły dzieci i obowiązki z nimi związane. Nie było czasu nawet na myślenie o nauce.
Mieszkałam teraz na Kociewiu. Zafascynowała mnie kultura tego regionu, zajęłam się haftem. Wtedy już tkwiły we mnie zapędy badawcze, a że dzieci były jeszcze małe i wymagały mojej nieustannej opieki, z domu wyjść mogłam tylko przy okazji wyjazdów do pobliskiego miasta. Wtedy przetrząsałam półki w bibliotekach, antykwariatach i księgarniach. Kserowałam materiały, które zdawały mi się cenne ze względu na wiedzę, której wówczas szukałam…

Za tym przyszły kolejne zainteresowania regionem… i kolejne…

Między czasie dzieci mi podrosły i wróciła do mnie potrzeba kontynuowania nauki. Dziś kończę studia magisterskie, we własnym zakresie prowadzę fascynujące badania kultury ludowej Pomorza.  Idąc szlakiem wydeptanym przez moją poprzedniczkę i imienniczkę, Bożenę Stelmachowską ( na której materiałach rękopiśmiennych, przechowywanych w Archiwum PAN w Poznaniu dziś pracuję), zagłębiam się coraz bardziej w pracach naukowych, które tak naprawdę są moim wielkim celem, marzeniem i powołaniem.
Prowadząc spis starych chat w jednej z kociewskich gmin w ciągu dziesięciu dni, przemierzyłam szlak kilkuset kilometrów. Odnalazłam, utrwaliłam na kliszy i opisałam blisko 93  dziewiętnastowieczne chaty kociewskie.

Poszukując związków czepców ludowych, wyszywanych złotem z haftami sakralnymi, trafiłam do klasztorów na Pomorzu, gdzie wykonałam wnikliwą dokumentację fotograficzną wszelkich zachowanych tam materii wyszywanych złotem.
Dzięki ogromnemu wsparciu uczelni, stypendiom i programom pomocowym w których  od dawna uczestniczę, pomimo złej sytuacji materialnej i życiowej, wciąż studiuję i realizuję kolejne badania naukowe.  

Wierzę, że dyplom magistra i uczestnictwo w programie uczelnianym Uczelnia Liderów pomogą mi bez problemu podjąć studia doktoranckie, tym razem w kierunku zgodnym z  tym, czemu pragnę się poświecić w przyszłości.
Mam nadzieję, że niebawem będę mogła prowadzić moje badania etnograficzne jako pracownik naukowy, a nie pasjonatka.