Odkąd pamiętam moim życiem
rządziły sytuacje w których w danej chwili się znajdywałam, czasem z własnej
woli i niefrasobliwości, innym razem z głupoty i niewiedzy. Znaczna część tych
sytuacji jednak była zawsze poza moim wpływem i wolą. Urodzona w niewielkiej
PGR - owskej wioseczce na Krajnie, rosłam w czasach psutych półek i kolejek za chlebem.
Do szkoły oddalonej o 7 km
od domu, zwykle chodziłam piechotą. Jedynym środkiem lokomocji tutaj była
kolejka wąskotorowa, która nawiedzała naszą wioskę cztery razy na dzień.
Jako dziecko poznałam trud wysiłku fizycznego,
razem z siostrami bowiem w wolnym czasie pomagałam rodzicom w oborze. Lubiłam
bydlęta, były mi wtedy lepsze niźli ludzie.
W szkole nauka nie szła mi
dobrze, na każdy dobry stopień trzeba było mocno zapracować, nie tylko ze
względu na moje ewentualne trudności w uczeniu, ale głównie z powodu mojego
pochodzenia.
Tak trafiłam do dużej szkoły
zawodowej, w mieście o którym wcześniej tylko słuchałam opowieści. Ukończywszy
ją zakończyłam edukacje.
Wyszłam za mąż, przyszły dzieci i
obowiązki z nimi związane. Nie było czasu nawet na myślenie o nauce.
Mieszkałam teraz na Kociewiu. Zafascynowała
mnie kultura tego regionu, zajęłam się haftem. Wtedy już tkwiły we mnie zapędy
badawcze, a że dzieci były jeszcze małe i wymagały mojej nieustannej opieki, z
domu wyjść mogłam tylko przy okazji wyjazdów do pobliskiego miasta. Wtedy
przetrząsałam półki w bibliotekach, antykwariatach i księgarniach. Kserowałam
materiały, które zdawały mi się cenne ze względu na wiedzę, której wówczas
szukałam…
Za tym przyszły kolejne
zainteresowania regionem… i kolejne…
Między czasie dzieci mi podrosły
i wróciła do mnie potrzeba kontynuowania nauki. Dziś kończę studia magisterskie, we własnym zakresie prowadzę
fascynujące badania kultury ludowej Pomorza.
Idąc szlakiem wydeptanym przez moją poprzedniczkę i imienniczkę, Bożenę Stelmachowską
( na której materiałach rękopiśmiennych, przechowywanych w Archiwum PAN w
Poznaniu dziś pracuję), zagłębiam się coraz bardziej w pracach naukowych, które
tak naprawdę są moim wielkim celem, marzeniem i powołaniem.
Prowadząc spis starych chat w
jednej z kociewskich gmin w ciągu dziesięciu dni, przemierzyłam szlak kilkuset
kilometrów. Odnalazłam, utrwaliłam na kliszy i opisałam blisko 93 dziewiętnastowieczne chaty kociewskie.
Poszukując związków czepców
ludowych, wyszywanych złotem z haftami sakralnymi, trafiłam do klasztorów na
Pomorzu, gdzie wykonałam wnikliwą dokumentację fotograficzną wszelkich
zachowanych tam materii wyszywanych złotem.
Dzięki ogromnemu wsparciu
uczelni, stypendiom i programom pomocowym w których od dawna uczestniczę, pomimo złej sytuacji
materialnej i życiowej, wciąż studiuję i realizuję kolejne badania naukowe.
Wierzę, że dyplom magistra i
uczestnictwo w programie uczelnianym Uczelnia Liderów pomogą mi bez problemu podjąć
studia doktoranckie, tym razem w kierunku zgodnym z tym, czemu pragnę się poświecić w przyszłości.
Mam nadzieję, że niebawem będę
mogła prowadzić moje badania etnograficzne jako pracownik naukowy, a nie
pasjonatka.