1.05.2013

„Tyrania chwili” Thomas Holland Eriksen, opracowanie...

       Książka autorstwa Eriksena powstała w dużej mierze z fascynacji ulotnością chwili, co związane jest bezpośrednio z dyskomfortem odczuwanym przez samego autora w związku z wciąż rosnącym rozwojem przeróżnych technologii ułatwiających oszczędzanie czasu, takich jak np. wielozadaniowe kalendarze, poczta elektroniczna i głosowa itp. 

Wszystko to wymyślono w jednym celu- oszczędzania czasu, mimo to dzisiejszy człowiek cierpi na nieustanny jego brak. Nadmiar środków komunikacyjnych sprawia, ze ludzie są bardziej, niż kiedykolwiek zdezorientowani i zagubieni.  Te i wiele innych spraw wywarło na autorze książki bardzo duże wrażenie, skutkiem czego jest omawiana praca.

Do intencji Eriksena nie należy krytykowanie najnowocześniejszych technologii i ich zdobyczy, raczej dążenie do zrozumienia wszelkich, niezamierzonych przecież ich konsekwencji. Wielość i szybkość informacji wciska się w najdrobniejsze szczeliny ludzkiego życia. Często siadając przy komputerze mamy w głowie plan/ zamiar/ zarys konkretnego zadania, jednak zabiera nam to bardzo wiele czasu, gdyż zamiast robić to, po co tutaj przyszliśmy, wchodzimy na przeróżne strony WWW, odpowiadamy na e maile itp. 

http://smietankaliteracka.blox.pl


To wszystko sprawia, że sami , świadomie okradamy się z czasu. Dla wielu ludzi klawiatura komputera, to niemal drugie palce. Pisząc na komputerze , zapominają, jak pisać na papierze, a to już zaczyna być groźne.  Przed erą komputera pisząc na papierze, tak zwyczajnie, długopisem, czy piórem, pisaliśmy wpierw „na brudno” potem dopiero „na czysto”. Dziś pisząc na komputerze piszemy i tak, i tak jednocześnie, to sprzyja niestety mnożeniu się błędów stylistycznych, a nawet ortograficznych, a także i przede wszystkim gramatycznych. Dziś przeciętny młody człowiek ( nie ujmując niczego młodym ludziom oczywiście), nie potrafi sklecić poprawnie ni jednego zdania, nie mówiąc już o pisaniu ręcznym. Jeśli mają dużo szczęścia i nauczyciel-polonista w szkole kładzie nacisk na swój przedmiot, sprawa wygląda o wiele lepiej. Podobnie ma się praca pisarza, dla którego pisanie na komputerze jest bardziej zbliżone do gry, niż do wyrachowanego, zgodnego z zamierzeniem ruchu. Ta „gra skojarzeń” dla niektórych to istna loteria. Sam autor przyznał, że pisząc swoją książkę raz pisał rozdział I , raz X, potem inny i inny, tak po trochu „złożył” w jedno swoją książkę. Według niego to wszystko zagraża przyszłości, gdyż sprawia, że życie niemal każdego człowieka poddaje się tytułowej „ Tyrani chwili”.

Jeszcze w latach 60-tych komputer był olbrzymim potworem, potrzebującym do swojej pracy specjalnych warunków i inżynierów. Dziś komputer „siedzi” w telefonie komórkowym, który nie trudno zmieścić w kieszeni. Na ten czas były rzadkością, dziś rządzą niemal w każdym domu. Tak więc zamiast  wolności, sami się zniewalamy, choćby uzależniając się od tych wszystkich technologicznych „zabawek”. Kiedyś tylko jeden telefon był we wsi, dziś po kilka przypada na jedną rodzinę. Telefony komórkowe, to coś w rodzaju smyczy, może bowiem o każdej porze zadzwonić do nas każdy.

Podobnie jest z komputerem i siecią Internet. Zadziwiać może fakt, że ludzie mimo to, mimo tych wszystkich fal elektromagnetycznych, czy im podobnych, wysyłanych przez te wszystkie urządzenia, żyją dłużej. Tym ciekawiej, że nawet w krajach Trzeciego Świata, ludzie niemający żadnej styczności z komputerami żyją dłużej. Autor próbuje dotrzeć w tej książce do sedna problemu, jaki jest udziałem nas wszystkich. W społeczeństwie informacyjnym słowa tracą swoją wartość, choć są wszędzie, w sieci, w telefonach, szybują w przestrzeni, zderzają się ze sobą i znikają. Jest tak wiele słów dookoła, a w rzeczywistości nie ma żadnego.

Dla autora XXI wiek rozpoczął się już w 1991 roku, gdy doszło do nagłych przemian ustrojowych i politycznych na całym świecie. Przed laty za głoszenie swoich poglądów można było trafić do więzienia, dziś można niemal bezkarnie w Internecie wypowiadać się do woli, niemal na każdy temat. Nie bez powodu więc ludzie przy władzy usilnie próbują zapanować nad tym, co „wisi” w Internecie. Jest prawdą, że wiele z tych rzeczy i spraw jest złych, nie rzadko godzących w dobry obyczaj i sumienie drugiego człowieka. Jest też faktem że mimo tego, ogromna większość, to informacje o zabarwieniu pozytywnym. Staje więc w konkury wirtualna zawartość w Internecie z bibliotekami i im podobnymi. Dlatego często portale internetowe(choćby bardzo dziś popularny Facebook) osiągają niewyobrażalną wartość rynkową… stają się towarem. Co jest zagadką, ludzie sami rejestrują się na tych portalach, dobrowolnie zamieszczając w nich swoje prawdziwe dane osobowe oraz zdjęcia. Co jest powodem takiego zbiorowego ekshibicjonizmu? Tak ludzie zarządzający portalem społecznościowym „handlują” nami… naszymi danymi.

Komputery są już wszędzie. Rozeszły się po wszystkich ośrodkach życia ludzkiego. Sterują dziś niemal wszystkim, są w najmniejszych fragmentach życia ludzkiego i nikt nie wie gdzie jeszcze „wejdą”.

Tak informacja stała się surowcem bez którego człowiek staje się bezradny jak dziecko. Dlatego ludzie, którzy na co dzień nie obcują z komputerem z wyboru, nie mają telefonów komórkowych, czy telewizora są narażeni w świecie zewnętrznym na nieustanne „ataki” ze strony informacji i wszelkich zdobyczy techniki.

Współczesny człowiek cierpi z powodu braku czasu, z każdej strony wdzierają się w jego czas strzępy przeróżnych, ważnych i zupełnie nieważnych informacji. Wszystkie one, niczym rój rozsierdzonych pszczół kąsają człowieka tak dotkliwie, że już za chwilkę nie zostanie mu ani sekunda wolna do zagospodarowania. To niekończąca się wojna o minuty dla najbliższych i siebie samego. Doba się więc kurczy, a kiedy tu spać???

Od czasu rewolucji technologicznej w ludzkim życiu doszło do poważnych, nieodwracalnych zmian. Dzieci rodzą się niemal z „myszką komputerową w ręku”, dla nich to niemal środowisko naturalne. Dochodzi też do procesu zwanego spiętrzeniem i przyspieszeniem. Pojawia się tutaj niebezpieczeństwo tożsamości zbiorowej. Role kobiet i mężczyzn uległy delegalizacji, wszystko się pomieszało. Człowiek w obliczu tak wielkiego przepływu informacji staje się zupełnie bezradny. Pojawia się problem nowej sytuacji egzystencjalnej człowieka, w myśl którego człowiek musi się nieustannie określać, jest zmuszany do dokonywania wyborów.

Środek ciężkości gospodarki globalnej przesunął się znacznie z rzeczy do znaków, a to niesie ze sobą nowe wyzwanie. Jest idea i swobodny do niej dostęp, a to z kolei powoduje, że już kilka, kilkanaście różnych, czasem sprzecznych ze sobą informacji walczy o dostęp do ludzkich umysłów, wprowadzając zamieszanie i zatarcie się tożsamości.

Żyjemy więc w czasach rewolucji elektronicznej i multimedialnej, rodzi to wiele konfliktów i napięć na linii jednostka – grupa. 

Dawno temu wskazówki zegara odmierzały czas od modlitwy do modlitwy. Dziś zegar ekstremalizuje czas, sprawia, że się on materializuje w skutek czego wszyscy  czują się zobligowani do jego pilnowania i przestrzegania reguł nim rządzących.

Pieniądze w dzisiejszym świecie rządzą światem, odkąd rządzą też cyberprzestrzenią, stały się bardziej abstrakcyjne, niż kiedykolwiek  wcześniej. Zwykły kawałek plastiku służy dziś do wykonywania wielu transakcji płatniczych.

Zegar + druk + inżynieria + kapitalizm = zestaw kulturowy który wytwarza wiarę w postęp, ale wielu z nas czuje, że świat wcale nie staje się lepszy, że coś się psuje, dzieje się coś niedobrego.

Zmorą Internetu są programy z zamaskowanymi wirusami, które po ściągnięciu i uaktywnieniu się w przestrzeni dyskowej komputera mogą spowodować nieodwracalne straty. To coś na kształt epidemii, dotykającej masowo tym razem urządzenia, nie ludzi. Niestety bardzo często te urządzenia są „drugim mózgiem” swoich właścicieli, więc utrata tego mózgu musi bardzo boleć.

Komunikacja w globalnej wiosce jest prosta – KLIK- i już. Powoduje to ogromne przyspieszenie, ludzie się spieszą, muszą się spieszyć a i tak są spóźnieni. To nasze globalne coś charakteryzuje anonimowość i dezintegracja, ludzie komunikują się ze sobą, ale tak naprawdę nie przekazują żadnych informacji. Czas panuje nad przestrzenią, znikają odległości, to powoduje, że to co się przybliżyło, tak naprawdę znikło. Jeszcze tylko podróżując koleją możemy się cieszyć powolnie płynącym czasem. Porównując choćby pisanie listu, dawniej list pisano długo a jeszcze dłużej go dostarczano. Dziś po naciśnięciu klawisza „wyślij” oczekujemy już na odpowiedź.  To radykalna zmiana, mająca niebagatelny wpływ na ludzi. Niewątpliwie dzisiejsza komunikacja sekundowa jest bardzo wygodna, szybka, pozwala na natychmiastowy kontakt. Skrzynka e mailowa jest taktowniejsza nawet od telefonu, bo nie dzwoni w najmniej odpowiednim momencie. E mail jest wygodny i szybki, ale mało dokładny, wręcz niechlujny pod względem składniowym.

Uzależnieni od czasu i szybkości zapętlamy się w sobie, gubiąc co ważne i piękne, tracąc czas bardzo często na rzeczy nieważne. Bo dzisiaj wszystko jest szybciej, szybko robimy zdjęcia, z resztą amatorskie, szybko czytamy lektury, często tylko ich skróty lub słuchamy audio book’i. Wszystko jest szybciej i szybciej, a tym samym byle jak.  Bardzo dla szybkości przysłużyły się mas media, bowiem to one szerzą jej propagandę. Gazety papierowe zastępują dziś czasopisma elektroniczne, a to wiąże się z szybkim dodawaniem informacji, często niesprawdzonych, bywa ze nieprawdziwych. Tak rodzą się plotki. Bo gazety papierowe są zbyt wolne a tu liczy się szybkość. Dobra, sprawdzona informacja wymaga czasu, a my przecież już czasu nie mamy…

Przyzwyczajeni do szybkości wymagamy coraz więcej i więcej jednocześnie cierpiąc na brak informacji oraz niekontrolowany wzrost nadmiaru informacji dostępnych w przestrzeni Internetu, która kurczy się nieubłaganie. Szybkość działa dziś na ludzi jak narkotyk.