22.09.2012

Opowiastka o tym, jak kiedyś wyglądało pranie...

 Wielkie pranie

   
     Przebudzona przez pierwsze promienie słońca niespokojnie rozejrzałam się po pokoju, łóżko obok, w którym spały moje dwie starsze siostry było puste. Przez grube story do pokoju wdzierał się dzień. Na poddaszu wróble dawały pierwszy tego dnia koncert. Przez dłuższą chwilę wsłuchiwałam się w jego tony. Znudzona jednak wygramoliłam się z białej pościeli i na bosaka, ciągnąc za sobą zbyt długą koszulę nocną, podeszłam do drzwi prowadzących do kuchni. Uchyliłam je…





Stojące a rozgrzanej placie dwa ogromne kotły pogwizdywały rytmicznie, wyrzucając z siebie kłęby białej pary. Na podłodze piętrzyły się sterty naszych ubrań, oczekujących w długiej kolejce na mamine zainteresowanie.  Przy czym leżały grzeczniutko ułożone kolorkami, jedne na drugim. Matula pochylona nad głęboką, metalową balią, stojącą na podłodze, płukała świeżo upraną biel. Ręce miała zsiniałe od zimnej wody, tak zsiniałe, że na tle białych chusteczek i ręczników były przejmująco widoczne.

W kącie stary model Frani buczał nierówno, kręcąc w kółko wrzuconą doń pościel.

Podbiegłam do mamy, ta dostrzegłszy mnie, pozostawiła pranie  i wytarła dłonie w świeżo krochmalony, biały fartuszek, którym była przepasana. Odwróciła się w moim kierunku, przykucnęła i wyciągnęła ku mnie obie ręce. Podbiegłam do niej i mocno objęłam za szyję.

Odłożywszy na bok wszelkie prace, matuś moja zajęła się mną w pierwszej kolejności. 
Syta i odziana mogłam teraz jej pomóc. 
Więc gdy mama powróciła do balii, ustawiłam się tuż obok niej, próbując wypłukać chusteczkę z heklowanymi brzegami.

Woda była zimna, ale mi to nie przeszkadzało ani ani. Zawzięcie maczałam w niej chusteczkę. 
Mama wyłączyła pralkę i podeszła do platy, podniosła dekiel kotła, a siwa mgła obiegła całe wnętrze kuchni. Patrzyłam na matkę z przymrożonymi oczami i pośród pary spostrzegłam, że trzyma w ręku długą, drewnianą kijankę i co czas jaki wyciąga z kotła parujące płaty bielizny. Nadmiar piany przelewał się , ściekając po ściankach kotła.
Do dziś pamiętam zapach gotującej się bielizny.
Biel  wyjęta z kotła trafiła do dużej miski, gdzie parując oczekiwać musiała na miejsce w pralce.
Wyjęte z pralki, w kotle z wrzątkiem wylądowały kolejne białe części naszej garderoby i bielizny stołowej oraz pościelowej. Woda z pralki została spuszczona i wyniesiona na dwór. Bielizna z gotowania wkładana była do pralki a potem, uprana  dopiero była płukana.
Lubiłam samo płukanie i rozwieszanie prania na linkach. Wypłukana bielizna trafiała do wyżymaczki, a z tamtąd do bieliźnianego kosza. Potem razem z mamą za dobrej pogody szłyśmy na podwórko, za złej na strych.


Zwykle na podwórku mama rozwieszała długie, białe linki, podpierała je drewnianymi tyczkami, które w momencie wieszania prania na linkę były opuszczane bardzo nisko, tak, że mogła swobodnie sięgnąć do linek. Moje zadanie było bardzo ważne, podawałam Jej poszczególne sztuki bielizny do powieszenia oraz drewniane klamerki. Czasem bywało, że upuściłam co na ziemię i trzeba było prać od nowa.
W chwili gdy matuś  obwiesiła bielizną całą linkę i podnosiła ją za pomocą tyczki do góry, w słońcu lśniła sama czystość.
Dziś bielizna prana w automatach, w proszkach z wybielaczami i innymi cudami nie jest tak biała nawet w połowie...
Słonko w zmowie z wiatrem przychylnie spoglądali na matczyną pracę. Po godzinie, czasem dwóch można było z linki zdjąć suche pranie i rozwiesić na niej kolejne .
Takie pranie, to cały dzień. Od bielizny aż do tych najczarniejszych rzeczy. Bywało, że dzieliła sobie mamuś takie pranie na kilka dni, wówczas w jednym dniu było wyłącznie gotowanie bielizny, w innym pranie kolorów i ciemnych.
Ale  to nie wszystko, po praniu bowiem przychodziła pora na prasowanie.   

        
I pomyśleć… jak  wyglądało kiedyś pranie mojej babci…



Dawne pranie... ( jarmarkkultur.sacz.pl/)

Kilka obrazków dla porównania...
 
Pralka mojej babci, pralka mojej mamy, moja pralka... ( obrazki znalezione w Internecie)



Żelazko mojej babci, żelazko mojej mamy, moje żelazko ( obrazki znalezione w Internecie)

Nie każdy dziś zdaje sobie sprawę z tego, jak dziś jest nam łatwo. Wkładam bieliznę do bębna pralki, wsypuję proszek, wlewam płyn do płukania, naciskam przycisk i tyle...
Po ponad godzinie wyciągam pranie czyściutkie i prawie suche...